Tatry Polskie [11-14.11.2010r.]
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 17 listopad 2010 18:33
Każdy wie, iż Alutka wielce umuzykalnioną osobą jest i z tegoż oto powodu wyprawy kojarzą mi się z jakąś tam melodyją. Tym razem zaskoczenia nie będzie, wszak każdy uczestnik winien wiedzieć, które dźwięki były sponsorem naszych wieczorów.
"O Konradzie Ty wielki Przewodniku!"
zafundowałeś nam Taterki w czterech porach roku
, na stojąco, na klęcząco i na pełzająco 
"Ojcze turystów, kto zamysł Twój zmierzy?"
Pogodę nam zamówiłeś, szlaki przetarłeś, szczyty pokazałeś, tańcem rozbawiałeś, tylko czemu Piotrkowi kasy nie zwróciłeś ?
A co i jak po kolei, już nadmieniam.
"O Konradzie Ty wielki Przewodniku!"
zafundowałeś nam Taterki w czterech porach roku


"Ojcze turystów, kto zamysł Twój zmierzy?"
Pogodę nam zamówiłeś, szlaki przetarłeś, szczyty pokazałeś, tańcem rozbawiałeś, tylko czemu Piotrkowi kasy nie zwróciłeś ?

A co i jak po kolei, już nadmieniam.
Czwartkowa noc nie zapowiadała bynajmniej aury iście wrześniowej. Szron na szybach wzbudzał respekt i powodował dreszcze, bynajmniej nie te z kategorii tych przyjemnych


Ale nie on był naszym celem do zdobycia. Z Palenicy Białczańskiej asfaltówką ruszyliśmy ku Wodogrzmotom Mickiewicza, a dalej Doliną Roztoki do Doliny Pięciu Stawów. Przewodnik zadbał o wszelkie detale, siąpił deszcz, a wszystko po to, aby w stawach określony poziom wody był. Szliśmy, jako jacy mędrkowie, każdy sam, no góra w parach. Razem to dopiero w schronisku się spotkaliśmy i jako, że liczbowo się wszystko zgadzało, najedzeni ruszyliśmy Świstówką ku Morskiemu Oku. A szlak, jak droga mleczna, pokryty świeżutkim, puszystym śniegiem. Wokoło sceneria jak w Królestwie Śniegu, no może tylko samej Królowej Śniegu zabrakło, pewnie Mikołaj jej sanie skradł, a to znaczy, że wiele prezentów dostaniemy

W sobotę natomiast nasz skład wyraźnie się okroił, gdyż Delegaci wysilali swój intelekt na Zjeździe, kiedy to my wystawialiśmy na próbę swoje siły witalne i tężyznę fizyczną. Kościeliska, najbardziej reprezentacyjna nasza dolina. Warto było sobie przypomnieć jak przyjemnie nią kroczyć. Nie tylko my odświeżaliśmy pamięć. Całe rzesze ceprów wsłuchiwało się w szum potoku i upamiętniało swoje wizerunki przy drzewach i kamieniach. Na szczęście Wąwóz Kraków świecił pustkami. Mieliśmy go tylko dla siebie. Ważne to było, zwłaszcza w smoczej jamie, gdzie to, co poniektórzy, bawili się jak dzieci, ignorując zasadę ruchu jednokierunkowego. Gdy Im się już znudziło zeszliśmy na chwilę do Kościeliskiej, by za moment skręcić w prawo, ostro pod górę, gdzie czekały na nas megaatrakcje - Jaskinia Mylna. Wiadomo, jak jest ciemno, to i musi być wesoło



Niedziela również miała napięty plan. Doliną Strążyską udaliśmy się na Czerwoną Przełęcz, a stamtąd na Sarnią Skałę. Słońce prażyło niemal jak na Jagnięcym


"Away, gdy PTT mknie przez szlak tatrzański"

A tak korzystając z okazji, kto poczuł , choć przez chwilę adrenalinkę i chce w lecie 2011 zawitać w nasze Taterki ponownie, a dokładnie poczłapać Orlą Percią, to zapraszam - poszukuję "składu"

Przepraszam, ze przemycam prywatę, ale co mi tam
