ptt_tbg.jpgptt_zima.jpg

Roztoczańskie Walentynki [11.02.2023]

To już druga walentynkowa wycieczka zorganizowana przez nasz oddział. W zeszłym roku byliśmy w Rezerwacie Imielty Ług (w Lasach Janowskich). Tym razem wybraliśmy się nieco dalej na wschód - na Roztocze. Start i meta walentynkowej wycieczki w miejscowości Susiec. Obowiązkowe wyposażenie każdego uczestnika imprezy to czerwone / serduszkowe gadżety (przypinki, czapki, okulary czy nawet… balony z helem).

Czytaj więcej: Roztoczańskie Walentynki [11.02.2023]

Regionalny “Rajd do Leszka” [4.02.2023]

W sobotę 4 lutego spotkaliśmy się o 8:30 przy dworcu PKS w Tarnobrzegu, aby wspólnie przejść niespełna 20 km do naszego kolegi Leszka. Na zbiórce pojawiło się ponad 40 osób i to chyba najliczniejsza edycja rajdu. W związku z trwającym karnawałem uczestnicy wędrowali w nietypowych nakryciach głowy.
Spacer początkowo prowadził wzdłuż Jeziora Tarnobrzeskiego, gdzie m.in. podziwialiśmy mural przedstawiający propagatorkę folkloru lasowiackiego Marię Kozłową wykonany przez Arkadiusza Andrejkowa oraz poznaliśmy historię odkrywkowej kopalni siarki "Machów".

Czytaj więcej: Regionalny “Rajd do Leszka” [4.02.2023]

Zimowy Beskid Sądecki [2-4.12.2022]

Zimowy wyjazd w Beskid Sądecki to tradycja naszego Oddziału. Odbywa się zawsze w pierwszy weekend grudnia, dzięki czemu to właśnie w Krynicy świętujemy Barbórkę i Mikołajki. Nie inaczej było tym razem!
W wycieczce brała udział rekordowa liczba uczestników - ponad 40 osób. To najliczniejszy wyjazd w tym roku, a nawet od paru lat. Na wędrówkę po beskidzkich szlakach wybrali się wieloletni członkowie jak i “nowe nabytki”, a także sympatycy tarnobrzeskiego Oddziału PTT.

Czytaj więcej: Zimowy Beskid Sądecki [2-4.12.2022]

Droga Krzyżowa na Tarnicę 25.03.2016 r.

      Minął kolejny raz pielgrzymowania drogą krzyżową na Tarnicę. Wielu z nas tam wędrujący czują potrzebę, aby na ten jeden, wyjątkowy dzień zatrzymać się w wirze pracy, przygotowań do zbliżających się Świąt, wyruszyć w góry. Bo Bóg jest Bogiem Gór ( 1 Krl 20,28 ) i podarował je człowiekowi, by tam mógł przeżyć jedne z najwspanialszych chwil swojego życia. Wiele ważnych historii biblijnych przebiegało w górach. Począwszy od góry Synaj, Moria, poprzez góry, przez które Maryja szła do Elżbiety, Góry Kuszenia, Błogosławieństwa, Tabor, wreszcie Góra Oliwna i Golgota. Ale nie wszystko się kończy w tych wymienionych górach. Bo dzisiaj nadal istnieją, ludzie nadal chodzą, nadal je kochają i można tak powiedzieć, że nawet życie swe w górach zostawiają. 

Czytaj więcej: Droga Krzyżowa na Tarnicę 25.03.2016 r.

Alpejskie reminescencje

Jakiś czas temu wędrowałem po słoweńskich Alpach Julijskich. Tradycyjnie do każdego z wyjazdów przygotowywałem się z topografii, flory , fauny no i oczywiście pogody. Historia nie była moją mocną stroną lecz oczywiście jakiś ogólny zarys o „dziejach” regionu miałem. Jakież było moje zdziwienie kiedy przemierzając alpejskie granie w niesamowitym upale, natknąłem się tam na relikty Wielkiej Wojny (I Wojny Światowej). Linie okopów, kawerny i inne elementy umocnień wojskowych wykute w skale a dookoła resztki uzbrojenia, odłamki i niewybuchy. W niektórych momentach miało się uczucie, jakby przed chwilą trwała tu walka, ostrzał artyleryjski i nie było to spowodowane upałami J.

Wrażenie niesamowite, bo oto spotyka się coś, co nie jest normalnym górskim doznaniem. Wchodząc na grań, na szczyt, doświadczamy poczucia wolności i pięknych widoków. I nagle taki kontrast. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym, nie „pozwiedzał” tych zabytków sztuki militarnej i zacząłem zadawać sobie pytanie: w jakich okolicznościach to powstało? Po pierwszą odpowiedź musiałem zejść w doliny i dalej do Muzeum w Kobaridzie (Słowenia). Tak zaczęło się moje zainteresowanie „podkładem historycznym” tego przepięknego pasma alpejskiego.

Po tym przydługim wstępie przejdę do rzeczy J. Poszukując w necie informacji o walkach górskich na froncie włoskim w okresie Wielkiej Wojny, natrafiałem głównie na materiały obcojęzyczne. W powiązaniu ze stosunkowo duża ilością zdjęć, znacznie wzbogaciły moją wiedzę i wyobrażenie o tamtym czasie (mimo ciężkich warunków, krwawych walk i braku cyfrowych aparatów liczba wykonanych i zachowanych zdjęć jest imponująca). Jednakże niewiele jest publikacji w języku polskim, które dotyczą tego regionu i Polaków tam walczących.

I tu miła niespodzianka. Kilka dni temu (dlaczego nie wcześniej? :-) „dr Google” wyświetlił mi informację o książce, którą każdy członek naszego Koła PTT i Oddziału Beskid im. prof. Feliksa Rapfa powinien mieć a przynajmniej przeczytać. Otóż Patron naszego Oddziału prof. Feliks Rapf walczył jako młody człowiek w armii austro-węgierskiej na froncie włoskim (także na innych frontach). Co więcej, napisał „Wspomnienia wojenne 1914-1920”, które zostały wydane w formie książkowej, w 2011 roku.

Aby przybliżyć treść książki posłużę się notą wydawniczą.

Wspomnienia wojenne 1914–1920

Feliks Rapf, Wspomnienia wojenne 1914–1920, wstęp i redakcja naukowa Dawid Golik. IPN Kraków, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, Dom Wydawniczy „Rafael”, Kraków 2011, 154 s.

Feliks Rapf był jednym z wielu polskich inteligentów, którzy w okresie I wojny światowej znaleźli się w szeregach armii austro-węgierskiej, a później walczyli o granice odzyskanej II Rzeczpospolitej. Wyróżniały go pasja wysokogórskiego turysty i zamiłowanie do fotografii. Obie te cechy wraz z lekkością pióra i bogactwem przeżyć sprawiają, że jego wspomnienia są pasjonującą i barwnie oddającą ówczesne realia lekturą. W książce znajdziemy relacje ze szkolenia wojskowego, walk na froncie rosyjskim na Lubelszczyźnie i Wołyniu, na froncie włoskim w Południowym Tyrolu – gdzie Rapf przeszedł szkolenie wysokogórskie dla oficerów, a następnie uczestniczył w obronie zamienionego w fortecę alpejskiego szczytu Monte Cimone – oraz w wojnie polsko-bolszewickiej. Opisane zostały kolejne frontowe pozycje, potyczki, kilkakrotnie odnoszone rany czy takie „przygody” jak samotna ucieczka z bolszewickiej niewoli przez bagna Puszczy Białowieskiej. W tle zaś obraz armii austro-węgierskiej i odrodzonego Wojska Polskiego. Całości dopełniają profesjonalne fotografie autora dokumentujące szczególnie front alpejski oraz ze znawstwem sporządzane mapy i plany wojskowych pozycji.


Wspomnienia kończą się na demobilizacji po wojnie polsko-bolszewickiej i rozpoczęciu pracy nauczycielskiej, do której przed wybuchem wojny Rapf się przygotowywał. Dalsze jego losy – działalność dydaktyczno-naukową, kulturalno-społeczną (Polskie Towarzystwo Tatrzańskie), udział w kampanii wrześniowej 1939 r. – poznajemy dzięki dołączonej do książki zwięzłej kronice rodzinnej, spisanej przez jego córkę, Kamilę.

***

Dla Was piszę te wspomnienia, moje dzieci. Nie myślcie jednak, że znajdziecie w tych kartkach jakieś nadzwyczajne, pełne bohaterstwa lub emocji zdarzenia, jakie czytuje się w literaturze po każdej wojnie. Nie znaczy to, żeby ich na wojnie nie było. Ale wojna – dla przeciętnego jej uczestnika – to w 99 procentach szary, jednostajny trud, umiejscowiony do bardzo szczupłego pola widzenia, ograniczony do krótkiego wiadomego dziś, a niewiadomego jutra, a w większości wypadków do niewiadomej następnej minuty, a czasem sekundy. Emocja – powszednieje, staje się nawykiem i musi zastąpić nieraz chleb, który z tej lub owej przyczyny tak często nie mógł dotrzeć do strzeleckiego rowu, a o bohaterskich wyczynach dowiadujemy się dopiero z pięknie napisanych powieści i nowel – po wojnie.

Feliks Rapf, Do moich dzieci.

 

Dostęp 06.01.2016 http://ipn.gov.pl/publikacje/ksiazki/wspomnienia-wojenne-19141920