ptt_tbg.jpgptt_zima.jpg

Wspomnienie...

„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy...” (ks. Jan Twardowski )

 

 

            Panie Boże, dziękujemy, że dałeś nam Mietka na te 59 lat. Trudno nam się pogodzić z jego odejściem, gdyż był dla nas wszystkich człowiekiem o wielkim sercu, nie tylko przewodnikiem górskim, ale też i dla wielu życiowym. I dlatego ból jest jeszcze silniejszy. A do tego jeszcze jego walka o każdy dzień, o każdą chwile.

            Wspaniale było móc go poznać, człowieka, który szanował każdego z nas, którego myśmy podziwiali, który pozostawił po sobie życie zapisane służbie i poświęceniem dla innych.

Tylko Ty Panie wiesz, dlaczego musiał odejść....Pochwyć go w swoje kochające ramiona, aby na zawsze spoczął w Tobie.

 

            Mieciu...zostawiłeś w nas pustkę, którą trudno wypełnić, zostawiłeś niezatarty ślad po swoim życiu. Być może ktoś z nas nie podziękował Ci za coś, bo nie zdążył.... Być może ktoś chciał powiedzieć dobre słowo, wyrazić radość, że był tam, gdzie bez Twojego zezwolenia by nigdy nie dotarł....Być może ktoś z nas chciał Ci powiedzieć....a nie zdążył.... Być może....

            Dziękujmy Ci za to, że byłeś z nami przez te lata, za wszelkie dobro, za niezliczone telefony, rozmowy, mejle, w sprawach tak przyziemnych jak sprawy jedzenia, spania, opieki na szlakach, czy też w sprawach Tobie, mnie czy kogoś z nas tylko znane... Ty naprawdę dużo od siebie dawałeś, dla Ciebie zawsze drugi człowiek był najważniejszy. Ty każdego słuchałeś, pocieszałeś, rozweselałeś... To doprawdy ogromny dar i charyzmat.

Każdy z nas ma marzenia i najczęściej są to oczekiwania związane z górami. Nasze przyjaźnie rodziły się i nadal rodzą na szlakach podczas wspólnych wędrówek, gadulcy czy śpiewów wieczorami. Spójrz Mieciu, ile wokół Ciebie gromadziło się zawsze ludzi. To właśnie Ty „nakręcałeś” nas na coroczne wędrowanie po wierchach tatrzańskich, bieszczadzkich, beskidzkich, ukraińskich, czy szlakiem Jakubowym...I my doskonale wiemy, że Twoja praca w przygotowanie tych wypraw była nieoceniona, wiemy i za ten trud Cię bardzo ceniliśmy i cenimy. Mieciu, czy mogłeś bez nas żyć??? Bo my nie, choć bijemy się w piersi za wszelkie „wygłupy”, narzekania, dąsy, fochy, spóźnienia i co tam jeszcze... Dla każdego z nas góry są oddechem, misterium, odpoczynkiem, wytchnieniem a można też powiedzieć.... wielką miłością życia.. To wszystko dzięki Tobie....”Wokół góry, góry, góry i całe moje życie w górach...” Każdy z nas jest Tobie wdzięczny za każdą wyprawę, za każdy dzień w górach i na nizinach.

Na każdej ścieżce człowiek pozostawia swój ślad, który odciska się w naszej pamięci, sercu czy też kliszy aparatu. To naprawdę wielka miłość, tęsknota, gdzie każdy krok jest „trudem” błogosławionym. Zawsze tego potrzebowaliśmy i potrzebujemy jak wody czy powietrza. Ten niepowtarzalny klimat, jaki stwarzają góry może zrozumieć człowiek, który chodzi i będzie chodził póki mu sił wystarczy. Ale ważne też jest, kto idzie obok, kto obdarzy nas ciepłym uśmiechem, czułym spojrzeniem, dobrym słowem... kto podzieli się z nami kromką chleba, kto użyczy wody. Ważne jest też, kto wesprze, gdy ciało odmawia sił, kto poda dłoń. Właśnie te nieodłączne elementy naszych wędrówek, spotkań, te wybuchy śmiechu, piosenki wspólnie śpiewane, te popasy wśród traw czy skał, te ściągnięte buty z obolałych nóg...te Msze Św., tam wysoko pod niebem...z ołtarzem z kamieni lub po prostu z naszych plecaków...to wszystko nas tak łączyło i nadal łączy, tak zespala, że inaczej już być nie może. I to dzięki Tobie nasz Drogi Przyjacielu.

Wiemy, że miałeś nas czasami „dość”!!! Wiemy!!! I pochylamy głowy z pokorą. Ale wiemy jednocześnie, że nigdy długo nie chowałeś urazy, zawsze umiałeś szybko zapominać co przykre. A co jasne, pogodne to się liczy we wspomnieniach...Tyle pięknych chwil razem przeżyliśmy, tyle przygód, tylu ludzi poznaliśmy, tyle miejsc i ścieżek razem przedeptaliśmy....I kiedy zaczniemy wspominać te wszystkie historie, zdarzenia, przygody...te wszystkie wspólne wyprawy...to serce się cieszy, bo warto było dla tych chwil żyć!!! I to dzięki Tobie Mieciu.

            Mieciu...jest wspólna przeszłość niezniszczalna teraz. Kiedy pójdziemy lasem, połoniną, granią, po której kroczyliśmy razem...albo zatrzymamy się na szczycie, w miejscu skąd zwykliśmy się rozglądać po wierchach, skąd nam opowiadałeś o górach marmurach...Ciebie nie będzie z nami i  nie usłyszymy „kulbaczyć”...będzie rósł w nas smutek... a wtedy poczekamy, przymkniemy oczy, odetchniemy i wsłuchamy się w Twoje kroki w naszych sercach....Ty wcale nie odszedłeś...Ty dalej idziesz z nami.

            Mieciu, nie raz w rozmowach czy w mejlach porównywałeś życie do podróży pociągiem…. Bo życie jest jak podróż pociągiem składającą się z wsiadania i wysiadania, naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami. Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi myślimy, że będziemy zawsze podczas naszej podróży...naszych Rodziców. Niestety, prawda jest inna. Oni wysiadają na jakieś stacji pozbawiając nas swojej czułości, przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa. Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne. Przybywają nasi bracia, siostry, przyjaciele i cudowne miłości. Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą takie, które robią sobie zwykła przejażdżkę...takie, które wywołują w podróży tylko smutek....oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym. Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę... Inni przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce. Ciekawe jest, że niektórzy pasażerowie, którzy są przez nas najbardziej ukochani, zajmą miejsca w wagonach najdalej oddalonych od naszego. Dlatego będziemy musieli przebyć drogę oddzielnie...bez nich... Oczywiście nic nam nie stoi na przeszkodzie, by w trakcie podróży porozglądać się, choć z trudnością po naszym wagonie i dotrzeć do nich...Ale niestety często już nie będziemy mogli usiąść przy ich boku, ponieważ miejsce to będzie już zajęte przez inną osobę.

Nieważne... ta podróż właśnie tak wygląda...pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań... ale nigdy powrotów...

Mieciu...Ty odbyłeś tą podróż w możliwie najlepszy sposób...Próbowałeś zawierać znajomości z każdym pasażerem, szukając w każdym z nich ich najlepszych cech. Mimo tego, że nieraz w jakieś chwili podróży my bełkotaliśmy...plątał nam się język...Ty próbowałeś zawsze cierpliwie nas wysłuchać i zrozumieć. Podróżowaliśmy razem, gdzie byłeś naszym przewodnikiem, gdzie stanowiliśmy jedno dzięki Twojej postawie i Twojej miłości do nas i samego podróżowania.

Wielka tajemnica na końcu polega na tym, że nigdy nie będziemy wiedzieć, na jakiej stacji wysiadamy, ani gdzie wysiądą nasi towarzysze, ani nawet ten, który zajmuje miejsce przy naszym boku. Zastanawiamy się, czy kiedy wysiadałeś z pociągu poczułeś nostalgię... wierzymy, że tak. Oddzieliłeś się od przyjaciół, z którymi odbywałeś podróż... Pozwoliłeś, byśmy zostali sami... Ale chwytamy się nadziei, że kiedyś przybędziesz na stację główną i zobaczysz jak przybywamy i my z bagażem, którego nie posiadaliśmy przy wsiadaniu czy zanim Ciebie nie poznaliśmy. Uszczęśliwi Cię myśl, że współpracowałeś przy tym, by nasz bagaż rósł i stawał się bardziej wartościowy. Nasz Przyjacielu, sprawiłeś, że nasz pobyt w tym pociągu był spokojny i wart starań. Ty uczyniłeś wszystko, by gdy nadeszła chwila wysiadania, na swoim pustym miejscu pozostała tęsknota i miłe wspomnienia dla nas, którzy kontynuują podróż....

            Mieciu, dziś brak słów, aby za wszystko podziękować, lecz czynimy to w modlitwie do Boga za Ciebie, abyś tam w Domu Ojca mógł pielgrzymować, zdobywać „niebiańskie” szczyty w pełni szczęścia i miłości....może zdobędziesz wymarzony Pietros, Przełęcz pod Chłopkiem...szczyty w Himalajach czy Andach??? Bo przecież Pan nasz Jezus Chrystus obiecał, że...”Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” ( 1 Kor 2,9 ). Więc skoro u nas są tak piękne, majestatyczne góry, to cóż dopiero tam? Niech Ci towarzyszą nasze modlitwy wdzięczności za to, że byłeś, za to co robiłeś tu na ziemi i za zapał, który wyrazić najlepiej umiemy słowami....”tak nas ciągnie do gór, jak anioły do chmur...”

            Mieciu, mamy nadzieję, że teraz stojąc przed Panem mogłeś powiedzieć za Św. Pawłem...”W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” ( 2 Tm 4,7 )

 

                                                                                                               Natalia Feliczak